wtorek, 6 stycznia 2009

z czego sie nie wyrasta

nie wyrasta sie ze strachu. mialam kilkuletnie urodziny i zaprosilam kolezanki do domu dziadkow (czyli mama mi pozwolila je zaprosic). chyba jak bylam mala, to bylam punktualna, bo nadeszla wyznaczona godzina i z przerazeniem odnotowalam, ze komplet kilkuletnich dziewczynek stoi za brama. w moim kilkuletnim mozgu pojawil sie odpowiednik mysli "deal with it", ale to bylo jeszcze na dlugo przed faza zamerykanizowania ;). wiec pojawilby sie, gdybym byla w stanie tak to nazwac, albo gdybym w ogole zakladala, ze jestem w stanie sobie z tym poradzic.

pamietam, ze z jakiegos powodu kolezanki nie mogly jeszcze wejsc ze mna do domu, bo cos nie bylo gotowe - pewnie tort albo cos innego. mama dala mi w garsc banknot i kazala wyprowadzic kolezanki na lody (zapamietalam to jako bardzo zdecydowany gest, choc jak o tym teraz mysle, to pewnie wygladalo zupelnie inaczej). bylam kompletnie zdruzgotana, choc nic sie nie stalo, a caly dramat odegral sie w mojej glowie. pamietam, ze stanelam tylem do nich, chwilke przed tym jak moje wyczekane urodziny zeszly na zly tor i wszystko nie bylo idealnie-punktualnie-z tortem. zamknelam oczy, zeby sie nie poplakac i pomyslalam, ze to najgorsze urodziny mojego zycia.

wlasnie o to chodzi. strach jest maly, jak jest sie malym. a potem jest wiekszy. i ze wszystko jest kwestia perspektywy. proporcja. i ze trzeba tak na to patrzyc. trzeba umiec spojrzec z wyprzedzeniem, tak zeby byc wiekszym od strachu.

siddartha nie bal sie nie miec niczego - co takze dowodzi geniuszu hessego, on pisze lepiej niz kafka, hi hi.

nic nie rozumiecie.

a moze cos jednak

bo kondycja ludzka podobno jest uniwersalna

zadzwiajaco malo tego podobienstwa ludzkiego widze

tak na co dzien

a moze dzieci trzeba uczyc zeby sie nie baly, wtedy nie musialyby wyrastac ze strachu? ale skad mozna wiedziec czego boja sie dzieci?
nie wyrasta sie tez z niezdecydowania, a moze to tez strach? na zdjeciu wybieram kolor okna. (zamowilismy biale :))